niedziela, 14 listopada 2010

Science!

Centrum Nauki Kopernik w Warszawie zostało nareszcie otwarte! Właściwie powinnam napisać o tym wcześniej - jak by nie było, informacja ma już dziewięć dni... Niestety w zamieszaniu ostatnich dni zupełnie nie miałam możliwości zająć się blogiem. (Zresztą redagowanie serwisu informacyjnego nie było nigdy moim zamiarem. ;-)) Dlatego zdecydowałam się chociaż na tę spóźnioną, króciutką recenzję.

Dzięki mojemu szwagrowi (pozdrawiam, Łukaszu :-)) miałam okazję Kopernika eksplorować już 19 października. Przez dwie godziny szalałam wśród niesamowitych eksponatów. Budowałam mosty, sklepienia, obserwowałam ogniste tornado i własny szkielet podczas jazdy na rowerze. Na chwilę zostałam duchem, zaburzyłam perspektywę i grawitację, zobaczyłam ile jest we mnie wody, a ile fosforu... A to i tak tylko część tego, co Kopernik oferuje. Zdecydowanie, zwiedzać należy cały dzień. A i tak trzeba będzie wrócić. ;-) Wrócę zatem w grudniu - tym razem z Ukochanym (prawda?). Do tego czasu pewnie ruszą już wszystkie atrakcje i naprawdę nie wiem, jaka siła będzie zdolna mnie stamtąd wyciągnąć (ale jeśli takowa istnieje i została już odkryta, na pewno też ją tam zobaczę ;-)).


Przy wejściu przywita nas jeden z aktorów Teatru Robotów. :-) Żywo gestykuluje, wyraża emocje nie gorzej niż co poniektórzy ludzie i na życzenie (tak, jest częściowo programowalny) może odegrać sceny znane z różnych filmów. Zdjęcie Robothespiana autorstwa mojej Mamy, razem z którą zwiedzałyśmy Centrum. :-) Na zewnątrz budynku również ma być ciekawie - Park Odkrywców pewnie będzie jednak lepszym pomysłem na cieplejsze dni...

Również dzięki Łukaszowi zobaczyłam "Wielki Wybuch" - spektakl multimedialny z okazji otwarcia Kopernika. Stałam w niedzielny wieczór ponad godzinę na deszczu... I wiecie co? Było warto! :-)) Dość niesamowite przedstawienie, koncentrujące się na najważniejszych pytaniach: kim jesteśmy; dokąd zmierzamy? Wydaje mi się to dobrym pomysłem, bo przecież wszystkie odkrycia naukowe, wszystkie te cuda prezentowane w Koperniku składają się na odpowiedź na nie.

Podsumowując: jeśli Centrum Nauki Kopernik nie jest w stanie zainteresować ludzi nauką, to nic nie jest w stanie - czyli jesteśmy zgubieni. Ale jakoś mi się wydaje, że tak źle chyba nie będzie... ;-))

niedziela, 7 listopada 2010

No to na słodko...

Ano, obiecałam - słusznie mnie Kasia pogania. (Buziaki! :-*) Tyle, że w ostatnich dniach trochę się namieszało w tak zwanych "sprawach rodzinnych", no i też wyjątkowo dużo jak na ostatnie czasy wychodziłam z domu i zupełnie nie miałam do bloga głowy.

No i niepotrzebnie zrobiłam tę przerwę, bo tylko podkręcam oczekiwania, a w zasadzie chyba nie warto... Owszem, z filcowanek jestem dumna, ale zdjęcia tragiczne i już ich nie poprawię. Kolczyki - bo to było przeznaczenie owych itemów - powędrowały do Pewnej Bardzo Świetnej Osoby, w ramach prezentu urodzinowego. Tak, że pozostaje Wam wierzyć mi na słowo: w naturze były lepsze!


A następnym razem będzie o tym, gdzie się dzisiaj wieczorem (a także 19 października) szlajałam. Poza tym, może trochę o ekstremalnym filcowaniu, no i zbliżamy się nieuchronnie do momentu, kiedy zadebiutuje tu pewna Ellowyne... :-) Pozdrawiam Was ciepło i życzę dobrego kolejnego tygodnia.

czwartek, 4 listopada 2010

Cudności od Kurczaka

No to jak obiecałam - będzie na bieżąco. :-)

Zacznijmy od tego, że bardzo, okropnie Wam dziękuję za wizyty i komentarze. :-) Od razu chce się dalej pracować - i to nie są słowa rzucane na wiatr, bo już kłuję kolejne partie czesanki. Nawet mam widoki na to, żeby zaniedługo skończyć... ;-) Na wszystkie pytania postaram się odpowiadać na bieżąco, w komentarzach, albo czasem w kolejnych postach.

Przejdźmy do tematu dnia: otóż całkiem niedawno wzięłam udział w candy u Kurczaka. I miałam niesamowite szczęście! Dotarło to do mnie w pełni, kiedy zobaczyłam piękne itemy od Agaty. Są dla mnie szczególnie cenne, że zupełnie nie mam pojęcia, jak robić koronkę frywolitkową, a to i tak nic, w porównaniu z tym, jaką tajemną wiedzą jest dla mnie szydełkowanie. Tak, że patrzę, podziwiam i obiecuję sobie... Może kiedyś... ;-)

Zdjęcia niestety mocno takie sobie - ale to kolejna umiejętność, którą mam nadzieję opanować w miarę pisania na blogu. Przynajmniej widać na nich trochę te cuda.



Kolczyki i aplikacja frywolitkowa - wstępne plany są takie, żeby upiększyć nią torebkę (ale poważnie też myślę o bluzce). Kolczyki, rzecz jasna, do noszenia. W szczególności jak wróci Ukochany. :-) (Bo tylko dla Wydziału to mi trochę szkoda się stroić. ;-))


Szydełkowy Stworzonek - ma ruchome łapki i jest piękny! Bardzo przytulasty. Ile razy przechodzę obok biurka, zatrzymują się przy nim chociaż na chwilę. I oczko - dotąd nie odnosiłam się najlepiej do itemów dla komórek, ale coś takiego, to ozdoba w sam raz dla RPGowca - socjopaty... ;-)


Stworzonek raz jeszcze - bo go uwielbiam. :-)

Tyle na dziś; a w ramach reklamy - jutro dwie całkiem nowe filcowanki!

poniedziałek, 1 listopada 2010

Stare dzieje

Zanim przejdę do bieżących rzeczy, co zbliża się nieuchronnie, pokażę trochę starszych prac. To moje filcowanki numer 2 i 3 (pierwsza przebywa w dobrym towarzystwie Ukochanego i jak na razie nie doczekała się zdjęć). Datowanie metodą izotopów węglowych wskazuje na okolice sesji zimowej i poprawkowej roku akademickiego 2009/2010, co chyba wystarczająco uzasadnia tytuł.

Pierwszy będzie wirus przeziębienia (rhinowirus). Uprzedzając wątpliwości: tak, jest wzorowany na zabawkach Giant Microbes, ale nie czerpię z niego zysków i zrobiłam go wyłącznie na własny użytek, więc załóżmy, że jest ok. :-)


Druga praca, którą dzisiaj pokażę, to Lady Godiva. Nie wzorowana już na niczym, powstała połączonymi siłami mojej wyobraźni i rąk. Co tu więcej mówić? Jestem z niej dziko dumna. ;-)



Chwilowo tyle. Przestój w pracach był niezamierzenie długi, ale powoli wracam do działania. Myślę, że mogę zaryzykować zapowiedź relatywnie częstej aktualizacji tego bloga.

piątek, 8 października 2010

To nie jest blog o statystyce!

Z jakiegoś powodu uznałam, że nadeszła pora na założenie bloga. Dlaczego? Bo od czasu do czasu zajmuję się szeroko pojętym rzemiosłem artystycznym (strasznie poważna nazwa, ale czego się nie robi, żeby nie nadużywać obcojęzycznych terminów) i przyda mi się miejsce, gdzie będę mogła to, co potworzę udokumentować. Drugim tematem będzie lalka. Tak, jedna. Zamierzam ją ubrać, wyposażyć w różnorakie akcesoria (rzecz jasna wszystko ręcznie zrobione), a następnie obfotografować. Przewidywane są także niekiedy przecieki o teorii RPG, planszówkach, książkach... Ogólnie będzie dość nudno. Ale jak ktoś się lubi nudzić w podobny sposób - serdecznie zapraszam. :-)

A jeśli wbrew wszelkim oczekiwaniom statystyka i tu mnie kiedyś dogoni, to cóż... Wtedy dopiero będzie eklektycznie. :-)