piątek, 3 czerwca 2011

Andromeda

Ręka do góry, kto się tego spodziewał. :-)) Ja nie. Ale jak zobaczyłam obniżki w "Wilde Imagination", nie potrafiłam się powstrzymać. Szczerze mówiąc, nawet nie bardzo próbowałam. "A Case of the Blues" jest pierwszą Ellowynką, która mnie zachwyciła. Najpierw wypadła z listy z dwóch powodów: jako ubrana w coś więcej niż tylko bieliznę była dość droga; drugim powodem była charakterystyczna uroda - bałam się, że do różnych stylizacji może się nadawać tak sobie. Ale kiedy zobaczyłam ją w końcówkach serii, to wszystko straciło na znaczeniu.

Strój "A Case of the Blues" jest moim zdaniem cudowny. Jesienny. Niebieski. Elegancki. Więc mamy kurtkę w kolorze indygo, z rękawami do łokcia i pseudoskórkowym paskiem. Uszyta pięknie. Szwy i podszewka turkusowe. Przykrótkie jak na jesień rękawy kompensują dłuuugie siateczkowe niebieskie (jak dla mnie, to jest ultramaryna) rękawiczki. Rajstopy Ellowynki są w tym samym kolorze. Bluzka (właściwie body - pewnie żeby lepiej leżało) ma bardzo ciekawy "arlekinowy" kołnierz. Zrobiona jest chyba z satyny. Co do koloru - pomiędzy granatem, a błękitem pruskim. Bardzo ciekawa jest spódnica - zrobiona z ciemnofioletowego tiulu, w dużej części pokryta jakby aplikacjami. Mechatymi. (Inaczej mogłabym spróbować opisać materiał jako częściowo wygolony aksamit.) Generalnie, jest bardzo ciekawy w dotyku - ostatnie dwa zdania zajęły mi chyba z pięć minut, bo cały czas przerywałam pisanie, żeby pomacać. :-)) Te mechate części występują w kolorach: srebrnym, szarym, szmaragdowozielonym, ultramaryny i fioletowym i tworzą floralne wzory. Bombkowy kształt nadaje spódnicy falbana i czarna tiulowa halka. Buty moim zdaniem szczególnie ładne (numer jeden wśród mojej gromadki) - granatowe pantofle z zaokrąglonym noskiem, wiązane wstążeczką. Dodatki, poza już wspomnianymi rękawiczkami, to koralikowa bransoletka w różnych odcieniach niebieskiego (momentami wpadają w zieleń, czy fiolet) i opaska na włosy z kokardką (indygo), wyglądająca trochę jak... śmigiełko. XD Ogólne wrażenie - jest niebiesko.

I na tym niebieskość się nie kończy. Bo i oczy (błękit paryski) i włosy (cudny szafirowy odcień). Ok, teraz już faktycznie koniec. Brwi i dolne rzęsy są jasnobrązowe. Górne rzęsy czarne. Czarną kreską jest również podkreślona górna powieka. Za resztę makijażu oczu robi odrobina różowych cieni. Policzki są delikatnie zaróżowione. Kolor nazwijmy poziomkowym, bo się dobrze kojarzy. Jak dotąd makijaż bardzo subtelny - i dobrze. Dzięki temu dodatkowo wybija się wspaniały karminowy kolor ust. Ten sam odcień mają paznokcie rąk i stóp. I to mnie chyba najbardziej urzekło w tej Ellowynce - mnóstwo odcieni niebieskiego przełamanych intensywną czerwienią. Fantastyczne połączenie. Bo co tu dużo mówić, jakby nie było widać, to moje ulubione kolory. :-))

Coś w tym jest, że lalki same sobie wybierają imiona - "A Case of the Blues" najwidoczniej uznała, że zostanie Andromedą i za nic miała moje nieśmiałe wahania, że to trochę pretensjonalne. Ode mnie dostała (jak wszystkie moje panny) nazwisko. Więc mogę Wam wreszcie przedstawić Andromedę Quast.

Sesja zdjęciowa Andromedy niestety taka sobie. Zrobiłam sześćdziesiąt zdjęć i po przejrzeniu większość okazała się prześwietlona, lub rozmazana. Coś się nie mogę porozumieć z aparatem Mamy. Trochę szkoda, że tak słabo wyszło, bo bardzo się obie starałyśmy. Moja dama pozuje wspaniale. Zamieszczę też kilka zdjęć gorszej jakości, bo czasem jest jednak w nich "to coś" - tak przynajmniej uważam.

środa, 1 czerwca 2011

Dzień Dziecka!

Hej! Dobre wieści. Nawet stare, zgryźliwe, pasożytnicze studentki mogą dostać czasem prezent na Dzień Dziecka. Zwłaszcza, jeśli same o to zadbają... :-D


Paczka została ujęta w (trzęsącej się z emocji) łapce, aby dać pojęcie o jej wymiarach.

Jak zwykle, w parze idzie też bad news. Nie będzie zdjęć z rozpakowywania, ani co tam czeka w środku, bo uczę się do egzaminu. ;-P

Jednakowoż zapraszam do spekulacji. :-))