sobota, 20 sierpnia 2011

Powroty

No good. Nie chcę nawet myśleć, jak dawno zamieściłam ostatni wpis... Ale pewnie zrozumiecie, jak powiem, co mam na głowie. Otóż piszę jeszcze jedną pracę zaliczeniową (jedną szczęśliwie pokonałam), chorowałam, wyjeżdżałam w Gorce z Ukochanym (w końcu zasłużyliśmy sobie na wakacje), a przede wszystkim przygotowujemy się do nadchodzącego wielkimi krokami W-Day. (Jeśli ktoś planuje urządzać wesele, niech wyśle mi maila - będę odradzać.^^) No dobra, to ostatnie to głupi żart. Bardzo się cieszę i w ogóle, ale organizacja tej imprezy to istna makabra. Zwłaszcza, że dochodzi przeprowadzka. Trzeba ogarnąć swoje rzeczy, a mój pokój jest z tych, które należałoby czyścić świętym ogniem (i ewentualnie mieczem). Pociesza mnie tylko, że efekt przygotowań może być dużo fajniejszy. Cały czas jest nadzieja, że wszyscy się będą na weselu dobrze bawić, a ja osobiście okropnie się cieszę, że zobaczę wiele osób - ze znajomych i rodziny - które chętnie bym widywała choćby na co dzień (uśmiechy dla tych z Was, którzy to czytacie). :-))

Jeśli chodzi o główną tematykę tego bloga, z trudem się wydobywam z potwornego przestoju craftowego. Bardzo mi brakuje dłubania modelinowych, czy filcowych drobiazgów. A myślę, że też byłoby to wskazane, aby opanować trochę nerwówkę przed ślubem. Nieco lepiej planszówkowo. Ci z Was, co zaglądają na bloga Poohatki wiedzą pewnie, że Kasia i Jej Małżonek spędzili u nas za krótkie trzy dni, których nie potrafię wspominać bez uśmiechu. :-)) <- marna namiastka Fantastycznie się z Nimi grało. Poznaliśmy świetną "Game of Thrones LCG", zrobiliśmy tradycyjną szybką partyjkę w "Arkham Horror", no i cały czas mi brakuje jakiejś małej rozgrywki w "Dixita" tuż przed snem...

Sporo zmian zaszło jeśli chodzi o lalki. Wydaje mi się, że moimi czterema Ellowynkami zamknęłam temat fashion dolls. W każdym razie nie mam chwilowo potrzeby drążyć dalej tego tematu. ;-) Za to dorobiłam się Ghoulii z Monster High - Ukochany przywiózł ją z Albionu tuż przed tym, jak raczyła się ukazać również w Polsce. Ghoulia czeka na porządną sesję. Szczerze polecam monsterki wszystkim, którzy nie mają nic przeciwko playlinowym lalkom w zbiorach. Są zaprojektowane z pomysłem, mają fantastyczną artykulację i cudnie pozują, każda z serii ma inny mold, co - zdaje się - jest sporą sensacją jak na lalki niekolekcjonerskie. Poza tym są fajnie wykonane, relatywnie niedrogie... Słowem - same zalety. A jak ktoś zdolniejszy, to można im zrobić naprawdę cudne repainty (moja Ghoulia się mnie boi). ;-)

Koniec reklamy. Chyba trochę odbiegłam od tematu zmian. Otóż zdecydowałam się na BJD. (Have mercy, nie przypominajcie mi tego, co kiedyś o nich mówiłam. ;-P) Na razie zamieszkały ze mną Momo z Dollzone i Pury White z Latidoll - obie mierzą koło 10 cm. Ale nie, to mi wcale nie wystarczyło i aktualnie czekam na nieco większą, bo 43 centymetrową pannę (MSD). Tożsamość zdradzę, jak już do mnie przyjedzie. ;-))

A żeby nie było tak na sucho, wrzucam trochę zdjęć Momo, które zrobiłam podczas naszej wyprawy w Gorce (Pury nie pojechała, bo czeka jeszcze na stylizację). To właśnie Momo była w paczce z 1 czerwca. Peruczka, makijaż i sukieneczka są mojej roboty. Nazwijmy to trudnymi początkami. A teraz pozdrawiam tych, co jeszcze w tego bloga wierzą i przechodzę do materiału dowodowego!







środa, 3 sierpnia 2011

Potrzebna krew!

Słuchajcie, jest taka sprawa. Pewna osoba potrzebuje krwi, a czasem są takie sytuacje, że najbliżsi nie mogą tej krwi oddać. Nie tak dawno temu zdarzyło się tak i w mojej rodzinie. Dalsza rodzina i przyjaciele pomogli nam wtedy. Najlepiej taki dług spłacić pomagając innej osobie w potrzebie, ale ja nadal nie mogę oddać krwi i nawet nie wiem, kiedy się to może zmienić. :-(( Postanowiłam więc przynajmniej przekazać prośbę dalej. Proszę Was bardzo, jeśli możecie oddawać krew, może jesteście honorowymi krwiodawcami, zajrzyjcie na blog Gackowej (bo chodzi tutaj o Jej teściową) po szczegółowe informacje.
Dziękuję za uwagę.