Jeśli chodzi o główną tematykę tego bloga, z trudem się wydobywam z potwornego przestoju craftowego. Bardzo mi brakuje dłubania modelinowych, czy filcowych drobiazgów. A myślę, że też byłoby to wskazane, aby opanować trochę nerwówkę przed ślubem. Nieco lepiej planszówkowo. Ci z Was, co zaglądają na bloga Poohatki wiedzą pewnie, że Kasia i Jej Małżonek spędzili u nas za krótkie trzy dni, których nie potrafię wspominać bez uśmiechu. :-)) <- marna namiastka Fantastycznie się z Nimi grało. Poznaliśmy świetną "Game of Thrones LCG", zrobiliśmy tradycyjną szybką partyjkę w "Arkham Horror", no i cały czas mi brakuje jakiejś małej rozgrywki w "Dixita" tuż przed snem...
Sporo zmian zaszło jeśli chodzi o lalki. Wydaje mi się, że moimi czterema Ellowynkami zamknęłam temat fashion dolls. W każdym razie nie mam chwilowo potrzeby drążyć dalej tego tematu. ;-) Za to dorobiłam się Ghoulii z Monster High - Ukochany przywiózł ją z Albionu tuż przed tym, jak raczyła się ukazać również w Polsce. Ghoulia czeka na porządną sesję. Szczerze polecam monsterki wszystkim, którzy nie mają nic przeciwko playlinowym lalkom w zbiorach. Są zaprojektowane z pomysłem, mają fantastyczną artykulację i cudnie pozują, każda z serii ma inny mold, co - zdaje się - jest sporą sensacją jak na lalki niekolekcjonerskie. Poza tym są fajnie wykonane, relatywnie niedrogie... Słowem - same zalety. A jak ktoś zdolniejszy, to można im zrobić naprawdę cudne repainty (moja Ghoulia się mnie boi). ;-)
Koniec reklamy. Chyba trochę odbiegłam od tematu zmian. Otóż zdecydowałam się na BJD. (Have mercy, nie przypominajcie mi tego, co kiedyś o nich mówiłam. ;-P) Na razie zamieszkały ze mną Momo z Dollzone i Pury White z Latidoll - obie mierzą koło 10 cm. Ale nie, to mi wcale nie wystarczyło i aktualnie czekam na nieco większą, bo 43 centymetrową pannę (MSD). Tożsamość zdradzę, jak już do mnie przyjedzie. ;-))
A żeby nie było tak na sucho, wrzucam trochę zdjęć Momo, które zrobiłam podczas naszej wyprawy w Gorce (Pury nie pojechała, bo czeka jeszcze na stylizację). To właśnie Momo była w paczce z 1 czerwca. Peruczka, makijaż i sukieneczka są mojej roboty. Nazwijmy to trudnymi początkami. A teraz pozdrawiam tych, co jeszcze w tego bloga wierzą i przechodzę do materiału dowodowego!

3 komentarze:
Aniu, cieszę się z nowego wpisu. Zawsze czytam Cię z przyjemnością. Mam nadzieję, że kiedy będziemy mieli już za sobą W-Day, będziesz miała więcej czasu na rozwijanie swoich zainteresowań. No i czekam na sesję Ghoulii - skoro ją tak reklamujesz :-)~Ukochany
Gratuluję nadejścia takiego wielkiego dnia... Szczerze Ci zazdroszczę i życzę Wam, żebyście się naprawdę nie przejmowali, jak goście się bawią, tylko zajmowali się sobą, jak nigdy dotąd :-)
Mam nadzieję, że jak już sobie te wszystkie puzzle poukładasz, to będziesz wracała tu, na bloga częściej, bo masz naprawdę śliczne lale (Ghoulię, jak wiesz, też mam i coś o tym wiem :-P) i zawsze z chęcią oglądam Twoje sesje zdjęciowe takie, jak ta! Ta laleczka jest przedziwaczna w dobrym tego słowa znaczeniu i ma w sobie coś takiego, że lubi się na nią patrzeć :-)
Pozdrawiam serdecznie i trzymam za Was kciuki :-)
Anulko, popieram przedpisaczkę - absolutnie się nie przejmujcie, a przynajmniej spróbujcie :) Będzie dobrze!
Momo już macałam i chwaliłam na żywo, ale sesja jest czadowa! Nie wiem, które zdjęcie naj, chyba 4, 6 i 7 :) Urocze! A może jednak 6 naj..? :) Ściskam mooocno i cya soon!!! :D
PS Co to ma być "ci, co jeszcze wierzą"?! Wierzą i już!
Prześlij komentarz